Złote przejście

[Blue]

Drzewa co jesień, mają zawsze pomarańczowy odcień, który przechodzi w złoto, nigdy czerwień, czy inny kolor.

[Caroline]

Weszła powoli i rozejrzała się. Tak, ładnie tutaj było. Spacerowała sobie powoli, nie widziała sensu, żeby iść szybko. Rozglądała się wkoło.

[Caroline]

Usiadła pod jakimś drzewem. Wyciągnęła notes z jej wszechobecnej torby i zaczęła coś rysować.

[Alan]

Wszedł. Rozejrzał się i ruszył powoli aleją.

[Blue]

Swoim szybkim biegiem, wpadła tu. Nastawiła uszy i słuchała. Byli tu ludzie. Szybko jej sylwetka, przybrała postać człowieka. Była ubrana w jeansy i w luźną koszulę. Zauważyła mężczyznę i kobietę. Wyłoniła się z pomiędzy krzaków.

[Caroline]

Usłyszała coś. Jednak nadal rysowała. Te jej kreski ułożyły się w jakąś różę.

[Alan]

Oparłem się o drzewo i zamyśliłem, nawet nie zauważając dwóch dziewczyn.

[Caroline]

Wyrwała brutalnie kartkę i rzuciła ją do torby. Nadal rysowała.

[Blue]

Po chwili poczuła zapach. Nie był to zwykły zapach. To był jakby perfum rozpoznawczy. Oni nie byli normalni, byli także Wolf Blood. Nie podchodziła na razie.

[Alan]

Myśli nadal miał skierowane zupełnie wszędzie, tylko nie tu.

[Caroline]

Uśmiechnęła się, bo kwiat tym razem jej się udał. Przewróciła kartkę i narysowała wróbelka.

[Alan]

Ocknął się i spojrzał na dziewczynę. (Caroline)

[Caroline]

Gdy dorysowała kilka ostatnich kresek, ożywiła ptaka. Ten jak gdyby nigdy nic usiadł na jej palcu. Dziewczyna pogłaskała lekko ptaszka po łepku i puściła go wolno.

[Alan]

Spojrzał na ptaka i znów na dziewczynę.

[Caroline]

Schowała notes. Oparła się o drzewo.